
dzisiaj rano, w sumie jeszcze w nocy, zagubilem sie calkiem, zamglilem sie w swym zamysleniu,
opadlem jak martwy lisc, przykleilem sie do szklistego usmiechu rzeki i poplynalem.
ksiezyc spojrzal na mnie, a ja na niego...,jakby chcial powiedziec mi, zemnie juz nie kocha,.., .
dla nas wszystkich juz coraz blizszy zapach ziemi .
Dni nosza odbarwienia uderzajacego w serce przeswiadczenia , przeciez wszyscy wiemy, ze tam...tam nikogo nie ma, ze jestesmy sami. Z blotem w sercach i na twarzach wznosimy rozne przedmioty i znaki do ''nieba''.
Dzis rano calkiem zapadlem sie w siebie, z tylnej kieszeni spodni wywleklem usmiech, ktory kiedys zrobilem z butelki po ketchupie przykleilem do pyska i poszedlem do pracy.
Caly czas niczym pagon wisial mi na ramieniu i lodowatym powiewem znad morza szptal mi swe tajemnice.
W koncu stanalem, niczym maly chlopiec pozostawiony na obcej planecie, wpatrzony w niebo, w te srebrzysta lze, jakby w dom jakby w czarny grobowiec,,,
wszystko barwi sie w nicosc
wszystko barwi sie w wiecznosc
...a tu juz musze isc...
choc nie wiem juz sam, tak jakby jeszcze nie bylo jesieni, a ja juz na zime czekam,
to nie tak, ze nie moge juz na to patrzec, to wcale nie tak, nie, wcale nie''''
jestesmy sobie sami na tym swiecie kazdy sobie
rosna gory na horyzoncie wstaje nowy dzien
musze juz isc...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz