jest tak szaro i zimno, ze wyjscie z domu jest dla mnie abstrakcja, pejotlowym straszydlem ,
smutno mi bo zgasla moja gwiazda na niebie !
zgasla!
niedziela, 21 listopada 2010
wtorek, 16 listopada 2010
zapach jesiennych kwiatow...
...nic juz nie pachnie,
przeciez pamietam, pamietam jak dzis zapach twych jesiennych kwiatow ,
spomiedzy szczatkow zapdlych mogil mnozace sie rumience, bezwonne, martwo wpatrzone w niebo
nad nimi stare drzewa placzace, wszystkimi dniami , miesiacami.
Jak zywe scierwo obijajace sie o niewidzialna sciane, nic dzisiaj nie czuje
smierc przeszla...
dookola nic, msza swieta, tam gdzies trup poi sie w stawie, leze jak kamien - stary medrzec
wpatrzony w bezkres blekitu, przejety wszystkim, zabity.
a przeciez szumialy do mnie lasy i Polskie pola, w ktorych na tak dlugo znikalem.
Dzis mroz mocno scisnal mnie za gardlo, od dymu pachna welniane rece,
tysiace spojrzen slonca w zamarznietej rzece, biale szosy, ciche, spiace
jak balwan stoje w paralizu , znieczulony jakby, czekam az przyjdzie marzec i mnie stad zabierze.
przeciez dopiero co jesien, spadajace liscie tulilem w sercu...
w tym zyciu, w tym snie , bog wykradl mi z serca niebo
i dusze cisnal w czarne cyklony
dlaczego gasna nade mna twe znicze ? jak gwiazdy blyszczace w chrzcielnicy.
dlaczego zgubilem w tym roku wrzesien...martwy ptak padl jak patyk u mych stop
trzepoczacy lomot serca, chyba wiem , ty mi kwiat rzuciles - jesien...
poniedziałek, 15 listopada 2010
My brightes lonely star
hej ! ty !
tak daleko ci do mnie , cale zycie, ale przeciez tak blisko, cale zycie...
ponad szczyty gor, ponad ciemny las, wzlatuje w samotni, w twej bieli, w twej ciszy
ty ! me zwierciadlo ! moje odbicie ! zaczarowane ! ja staje sie twoim odbiciem.
...
twoim zakleciem !
tak daleko ci do mnie , cale zycie, ale przeciez tak blisko, cale zycie...
ponad szczyty gor, ponad ciemny las, wzlatuje w samotni, w twej bieli, w twej ciszy
ty ! me zwierciadlo ! moje odbicie ! zaczarowane ! ja staje sie twoim odbiciem.
...
twoim zakleciem !
niedziela, 7 listopada 2010
Noc. Jest tak cicho i spokojnie, ze dym papierosa opada mi na dlon, wychylam sie na chwile do okna, moze pada? nie, nie pada. Niczym staruszek, tak jakby mialo to jakiekolwiek znaczenie w tej chwili, bo juz sie martwie, co bedzie z jutrem...Juz sie boje, ze zaraz wstac bede musial, a przeciez jeszcze sie nie polozylem.
Z nie do konca pojetym zalem siegam po telefon, zeby ustawic budzik ...5:10, wbijam sobie do glowy, ze sie ciesze, probuje oszukac sam siebie, ze wreszcie jest fajnie, przeciez dopiero kurwa zaczalem! Owszem! tak!
Ciesze sie! przeciez takie wlasnie ma byc zycie, w tym momencie powraca do mnie uderzajacy prosto w serce fragment z filmu Hearts in atlantis, kiedy to mistrz siedzac na ganku wypowiada kilka zdan, zawierajacych cala prawde o zyciu ...ten film bede pamietal do konca zycia! Zapewne bede musial podbiec, zapewne kawa zostanie po mnie niedopita i babel kiepow, czy juz zawsze tak bedzie ? czy o to sie wlasnie modlilem do starodawnych duchow, czy jestem w stanie juz tak zawsze? pewnie tak...pewnie tak.
Czy to, ze cale miliony na swiecie oddaloby jadro, nerke albo prawe oko zeby tak wlasnie miec, ma byc weglem, paliwem, ktore napedzac bedzie ten parowoz, w ktory sie zamieniam?
Moze dlatego uciekalem z lekcji, bylem niepokorny, spragniony wlasnego, indywidualnego poznawania swiata..., prawdopodobnie zaszlo to zbyt daleko i zostalem skarcony przez system, przyczepiono mi na plecy kod kreskowy czarnej owcy.Ale hallo !!! kurwa !!!
Moze nie jestem madrzejszy, moze nie zostalem pitagorasem, moze nie wiem jak idealnie dac rzeczy slowo,
nie znam mickiewicza , slowackiego, zwisa mi wallenrod i kurwa sowieckie czytanki o sroce, co ukradla lisowi ser, ale kiedy moi rowiesnicy oddali swoje jeszcze puste glowy do ''wypelniania'' ja siedzialem na dachach wiezowcow, chodzilem nad rzeke, plywalem w jeziorach, kradlem, palilem, czasem wypilem ,
wyroslby mi garb do samego slonca, gdybym mial to wszystko wymienic. Nie twierdze, ze swiadczy to w jakikolwiek sposob o tym, ze to bylo madre, ale podsiwadomie juz nie chcialem zeby mi wypelniano glowe czyms, czego nie chcialem, jezeli sam nie zaczniesz uzywac swojej glowy, ktos zrobi to za ciebie.To w jaki sposob dotarlo do mnie zycie, w jaki sposob je poznalem uksztaltowalo mnie w to, kim teraz jestem.
Sam wybieralem to, co chcialem czytac, widziec, slyszec, mowic. Czas jednak lamie czlowieka, jak woda, znajduje szczeline w skorupie i drazy ja do momentu az sie rozpadnie i wtedy sie poddajesz !
Pochylajac glowe przelykasz te gorycz, ktora stanowic od teraz ma wlasciwa prawde, albo zaczynasz w nia wierzyc, zyc tak jak nakazuje dekalog albo zostajesz zniszczony, odrzucony!
Tyle gorzej, ze dzisiaj swiat jest juz bardzo ciasny i coraz mniej w nim miejsca na stworzenie w nim wlasnego.
Tak wiec sam chyba sobie odpowiedzialem, ze mimo mej bezgranicznej milosci do wywazonych zmian,
musze isc do tartaku i odciac sobie jajo ...a tak powaznie to przez uchylone okno placze do mnie wiatr...........ze konczy sie ten swiat!!!
dobranoc
Z nie do konca pojetym zalem siegam po telefon, zeby ustawic budzik ...5:10, wbijam sobie do glowy, ze sie ciesze, probuje oszukac sam siebie, ze wreszcie jest fajnie, przeciez dopiero kurwa zaczalem! Owszem! tak!
Ciesze sie! przeciez takie wlasnie ma byc zycie, w tym momencie powraca do mnie uderzajacy prosto w serce fragment z filmu Hearts in atlantis, kiedy to mistrz siedzac na ganku wypowiada kilka zdan, zawierajacych cala prawde o zyciu ...ten film bede pamietal do konca zycia! Zapewne bede musial podbiec, zapewne kawa zostanie po mnie niedopita i babel kiepow, czy juz zawsze tak bedzie ? czy o to sie wlasnie modlilem do starodawnych duchow, czy jestem w stanie juz tak zawsze? pewnie tak...pewnie tak.
Czy to, ze cale miliony na swiecie oddaloby jadro, nerke albo prawe oko zeby tak wlasnie miec, ma byc weglem, paliwem, ktore napedzac bedzie ten parowoz, w ktory sie zamieniam?
Moze dlatego uciekalem z lekcji, bylem niepokorny, spragniony wlasnego, indywidualnego poznawania swiata..., prawdopodobnie zaszlo to zbyt daleko i zostalem skarcony przez system, przyczepiono mi na plecy kod kreskowy czarnej owcy.Ale hallo !!! kurwa !!!
Moze nie jestem madrzejszy, moze nie zostalem pitagorasem, moze nie wiem jak idealnie dac rzeczy slowo,
nie znam mickiewicza , slowackiego, zwisa mi wallenrod i kurwa sowieckie czytanki o sroce, co ukradla lisowi ser, ale kiedy moi rowiesnicy oddali swoje jeszcze puste glowy do ''wypelniania'' ja siedzialem na dachach wiezowcow, chodzilem nad rzeke, plywalem w jeziorach, kradlem, palilem, czasem wypilem ,
wyroslby mi garb do samego slonca, gdybym mial to wszystko wymienic. Nie twierdze, ze swiadczy to w jakikolwiek sposob o tym, ze to bylo madre, ale podsiwadomie juz nie chcialem zeby mi wypelniano glowe czyms, czego nie chcialem, jezeli sam nie zaczniesz uzywac swojej glowy, ktos zrobi to za ciebie.To w jaki sposob dotarlo do mnie zycie, w jaki sposob je poznalem uksztaltowalo mnie w to, kim teraz jestem.
Sam wybieralem to, co chcialem czytac, widziec, slyszec, mowic. Czas jednak lamie czlowieka, jak woda, znajduje szczeline w skorupie i drazy ja do momentu az sie rozpadnie i wtedy sie poddajesz !
Pochylajac glowe przelykasz te gorycz, ktora stanowic od teraz ma wlasciwa prawde, albo zaczynasz w nia wierzyc, zyc tak jak nakazuje dekalog albo zostajesz zniszczony, odrzucony!
Tyle gorzej, ze dzisiaj swiat jest juz bardzo ciasny i coraz mniej w nim miejsca na stworzenie w nim wlasnego.
Tak wiec sam chyba sobie odpowiedzialem, ze mimo mej bezgranicznej milosci do wywazonych zmian,
musze isc do tartaku i odciac sobie jajo ...a tak powaznie to przez uchylone okno placze do mnie wiatr...........ze konczy sie ten swiat!!!
dobranoc
Woda
tysiac pytan, niemal brak miejsca na jakakolwiek odpowiedz, dzien dzisiejszy, jasny, sloneczny, chyli sie ku ciemni swojego zimnego grobu. Wszystkie mysli, watki, ktore probowalem uchwycic chociaz na chwile, zniknely, zamarly w swym bezksztalcie. Na dnie bialego,wysokiego kubka, resztki zimnej, slodkiej kawy, ktore spijam zeby zgasic niesmak po papierosie, a przeciez nie znosze resztek, kojarza mi sie z bieda, niedostatkiem, moze nie tylko ja.., przeciez dobrze pamietam jak to wtedy bylo. Dzis zupelnie inaczej na to patrze, to zupelnie oczywiste, serce mi peka jak pomysle, jak probuje sobie wyobrazic...ale nie o tym przeciez, to tak jakby poczatek, chociaz zupelnie nie!
Czy to, ze staram sie zyc jak zwykly czlowiek, odnalezc sie w tym bajzlu terazniejszosci, byc odpowiedzialnym ojcem, mezem sprawi, ze zgasnie we mnie ten, wydawaloby sie wieczysty plomien, bunt przeciwko swiatu, rzeczywistosci podrzucanej nam pod nos, tej jedynej wlasciwej, Niepodwazalnej?
Sa dni, ktore odrzucam jak niechciane dzieci, staram sie je pominac, zatopic we mgle, w uspieniu, filmy tak na prawde nie pomagaja, zamiast tlumic, tamowac krwotok lez, otwieraja serce jeszcze bardziej, wydaje mi sie, ze o tym wiemy, ale mimo wszystko i tak do tego dazymy. Jak cmy w plomienie swiec, naftowych lamp, uzaleznieni od tej ambrozji, wiecznie uzaleznieni od odznan, emocji, impulsow nadchodzacych zewszad .
I znowu lyk ! pieprzone ohydztwo, ale chociaz slodkie .-.
kazdemu spalonemu papierosowi towazyszy bukiet mysli, caly wachlarz, a przeciez tego roku juz ich troche bylo, liczac juz kolo trzystu dni i prawie paczce dziennie, jakies szesc tysiecy i kazdy papieros mial jakies znaczenie, swoja indywidualnosc, swoja chwile ...czyz nasze istnienia w pewnym stopniu nie przypominaja spalonych petow? tak jak ten jeden papieros ma wplyw na nasze zdrowie, tak my na ten sfatygowany i zmeczony swiat, hmmm ot sie panu wyrwalo kurewsko zbytecznie !
Tak jak za mej szczeniecosci obiecywali, tak i sie dzieje, czas przyspiesza, lysy, stary oszust nie oszczedza, nie ma litosci, paradoksalnie jego dni w tym naszym wszechswiecie sa rowniez policzone, bo przeciez jak wiadomo czas kiedys tez sie skonczy, ale to jadro ciemnosci niech pulsuje teraz niezauwazalne, nieistotne, moj batyskaf dzisiaj zostalby zmietolony, zgnieciony niczym plod wyrwany z matczynej macicy przez wielkiego,wscieklego ogra ...
Wiec przyspiesza juz tylko, jak butla po tanim sikaczu turla sie w dol po mokrej ulicy.
Zabawne i rownie tragiczne, tak bardzo smutne jest patrzec na tych, co biegna za nia, probuja zlapac, nie przyjmujac do swiadomosci tego , ze to nie mozliwe, ze sie nie da, z drugiej strony jest w tym magiczna moc, swoisty urok, wlasnie ten bunt przeciwko porzadkowi wszechswiata, ta niezgoda z tym, ze tak ma byc i koniec..., wiec tak pedza w dol tej ulicy wywracaja sie zdzieraja kolana i rece, tak szybko wypadaja wlosy, siwieja, peka im serce, a na koncu czerwony starzec, milczacy monolit bez twarzy,zimny kamien.
''Wspolczesny autyzm'' nie pozwala mi uwierzyc, wpastowac sie w dzisiejszosc, chociaz staram sie, probuje zanurzyc sie do szyi w tej brudnej, swietej rzece zycia, ale przeciez wen fekalia i zjelczale truchla, jak mam uwierzyc ? Szczerym sercem zazdroszcze tym, ktorzy z taka latwoscia, prawie polotem zanurzaja swoje zycia w tym bagnie, swiat ewoluuje, jasnieje, wszystko staje sie tak oczywiste dla nas ludzi, wszystko ma swoje miejsce, wyjasnienie, cel i swoj koniec - to wszytko takie ladne, proste ...rzeki plyna!
ide zrobic sobie kawe...
Czy to, ze staram sie zyc jak zwykly czlowiek, odnalezc sie w tym bajzlu terazniejszosci, byc odpowiedzialnym ojcem, mezem sprawi, ze zgasnie we mnie ten, wydawaloby sie wieczysty plomien, bunt przeciwko swiatu, rzeczywistosci podrzucanej nam pod nos, tej jedynej wlasciwej, Niepodwazalnej?
Sa dni, ktore odrzucam jak niechciane dzieci, staram sie je pominac, zatopic we mgle, w uspieniu, filmy tak na prawde nie pomagaja, zamiast tlumic, tamowac krwotok lez, otwieraja serce jeszcze bardziej, wydaje mi sie, ze o tym wiemy, ale mimo wszystko i tak do tego dazymy. Jak cmy w plomienie swiec, naftowych lamp, uzaleznieni od tej ambrozji, wiecznie uzaleznieni od odznan, emocji, impulsow nadchodzacych zewszad .
I znowu lyk ! pieprzone ohydztwo, ale chociaz slodkie .-.
kazdemu spalonemu papierosowi towazyszy bukiet mysli, caly wachlarz, a przeciez tego roku juz ich troche bylo, liczac juz kolo trzystu dni i prawie paczce dziennie, jakies szesc tysiecy i kazdy papieros mial jakies znaczenie, swoja indywidualnosc, swoja chwile ...czyz nasze istnienia w pewnym stopniu nie przypominaja spalonych petow? tak jak ten jeden papieros ma wplyw na nasze zdrowie, tak my na ten sfatygowany i zmeczony swiat, hmmm ot sie panu wyrwalo kurewsko zbytecznie !
Tak jak za mej szczeniecosci obiecywali, tak i sie dzieje, czas przyspiesza, lysy, stary oszust nie oszczedza, nie ma litosci, paradoksalnie jego dni w tym naszym wszechswiecie sa rowniez policzone, bo przeciez jak wiadomo czas kiedys tez sie skonczy, ale to jadro ciemnosci niech pulsuje teraz niezauwazalne, nieistotne, moj batyskaf dzisiaj zostalby zmietolony, zgnieciony niczym plod wyrwany z matczynej macicy przez wielkiego,wscieklego ogra ...
Wiec przyspiesza juz tylko, jak butla po tanim sikaczu turla sie w dol po mokrej ulicy.
Zabawne i rownie tragiczne, tak bardzo smutne jest patrzec na tych, co biegna za nia, probuja zlapac, nie przyjmujac do swiadomosci tego , ze to nie mozliwe, ze sie nie da, z drugiej strony jest w tym magiczna moc, swoisty urok, wlasnie ten bunt przeciwko porzadkowi wszechswiata, ta niezgoda z tym, ze tak ma byc i koniec..., wiec tak pedza w dol tej ulicy wywracaja sie zdzieraja kolana i rece, tak szybko wypadaja wlosy, siwieja, peka im serce, a na koncu czerwony starzec, milczacy monolit bez twarzy,zimny kamien.
''Wspolczesny autyzm'' nie pozwala mi uwierzyc, wpastowac sie w dzisiejszosc, chociaz staram sie, probuje zanurzyc sie do szyi w tej brudnej, swietej rzece zycia, ale przeciez wen fekalia i zjelczale truchla, jak mam uwierzyc ? Szczerym sercem zazdroszcze tym, ktorzy z taka latwoscia, prawie polotem zanurzaja swoje zycia w tym bagnie, swiat ewoluuje, jasnieje, wszystko staje sie tak oczywiste dla nas ludzi, wszystko ma swoje miejsce, wyjasnienie, cel i swoj koniec - to wszytko takie ladne, proste ...rzeki plyna!
ide zrobic sobie kawe...
Subskrybuj:
Posty (Atom)